Pandemia koronawirusa zapoczątkowała kryzys surowcowy, który trwa do dziś. Brak importowanych towarów oraz zmniejszony strumień obiegu odpadów w gospodarce krajowej i międzynarodowej doprowadziły do poważnych braków magazynowych w zakładach recyklingu. Mimo że współpraca z Azją została ograniczona, a kontenery z odpadami nie opuszczają UE, to i tak podaż surowców wtórnych jest ograniczona. Cena transportu, również frachtów, wzrosła na tyle, że eksport odpadów przestał być opłacalny, ale problemy są również z importem. Nie bez konsekwencji dla branży było wyjście Wielkiej Brytanii z UE. Skomplikowany system celny i wydłużony czas realizacji transportu były powodem wzmożonej niechęci do współpracy z przewoźnikami z wysp. Takie kraje jak Francja, Holandia czy Belgia, nie mogąc kupić dobrych odpadów z Wielkiej Brytanii, zaczęły poszukiwania innych rynków zaopatrzenia, m.in. Polski.

Znacząco zmniejszył się strumień przywożonych z zagranicy odpadów, a wzrósł eksport, który – jak się okazuje – staje się faworyzowany przez obecne przepisy. Brakuje regulacji, która pozwoliłaby na prawidłowe funkcjonowanie systemu. Polskie zakłady recyklingu mogą wkrótce stracić swoich dostawców przez korzystniejsze ceny za odpady na rynku zagranicznym. Dodatkowo podczas pandemii rafinerie zmniejszyły produkcję ropy naftowej. Z...