Proszę się nie martwić, nie będzie dzisiaj żadnego filozofowania. Wręcz przeciwnie. Dzisiaj czas na… bajkę. Na początku poczynię jednak zastrzeżenie, że wszelka zbieżność postaci jest zupełnie przypadkowa. No, może nie do końca, ale jednak.

Za siedmioma górami, za siedmioma lasami była sobie pewna wioska. Nazwijmy ją Wodnikowo. W wiosce tej mieszkały zwierzęta, które zajmowały się dbaniem o wodę dla całego lasu. Za lasem zaś mieszkał leśniczy, który czasem miewał zły humor i wówczas wchodził im do ogródka lub wręcz polował na biedne zwierzaczki. Dlatego zwierzęta postanowiły stworzyć grupę, która reprezentowałaby ich wobec leśniczego i całego lasu. Zwierzęta postanowiły nazwać tę grupę Radą. A ta Rada umyśliła sobie, że ktoś będzie jej przewodził. Chcieli wybrać niedźwiedzia – przecież misia wszyscy lubią. Ale miś miał swój ogródek, więc wymyślili, że poproszą kogoś, kto nie ma ogródka, żeby pilnował ich spraw na co dzień. Długo się nie zastanawiając, wybrali dzika, któremu właśnie ktoś taki ogródek zabrał. Dzik jak to dzik, obwąchał się ze wszystkimi i zaczął szukać żołędzi.

Ciężki czas

Nadszedł ciężki czas dla Wodnikowa, bo leśniczy co rusz wchodził komuś do ogródka i zaczynał ustanawiać swoje porządki. To nie spodobało się zwierzętom, więc zwołali Radę. Pierwsza głos zabrała sowa. – Tak nie może być – powiedziała. – Musimy...