Mimo obietnic, że będzie lepiej, mieszkańcy licznych miast i miasteczek doświadczają zjawiska betonozy. Poprawa jakości przestrzeni życia dokonuje się najczęściej na cierpliwym ze swej natury papierze, ale nie w rzeczywistości. W praktyce zdarza się, że stare płyty chodnikowe zastępowane są nową kostką, a zielone rynki pełne rodzimych starych drzew zapełniają się wiśniami piłkowanymi i platanami klonolistnymi o obwodzie nadgarstka. Zasoby cierpliwości mieszkańców zmniejszają się proporcjonalnie do zasobów zaufania, którym obdarowali włodarzy i rajców. Grupy sfrustrowanych osób ruszają na miasto, by zrywać beton własnymi rękami.

Ostatnie 2 lata to czas zjawisk dyktowanych przez rytm pandemii – kwarantanny, izolacje, ograniczenia w dostępie do przestrzeni publicznych, wzrost znaczenia pracy wykonywanej zdalnie. Zamknięci w domach dostrzegliśmy znaczenie kontaktu z przyrodą. Siłą rzeczy w sytuacji zamknięcia substytutem przyrody stały się rośliny parapetowe, balkonowe i zaokienne. Optyka zorientowana na zieleń w najbliższym otoczeniu stała się siłą subtelną i niedającą się powstrzymać. Rzut oka za okno i okazuje się, że zaparkowane pod domem samochody nie koją nerwów. Brakuje drzewa, brakuje trawnika, a jeśli nawet są, to skąpo malowane nimi obrazy nie tworzą wnętrz krajobrazowych wystarczających do neutralizacji nowych,...